poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 10 : "Wybaczysz mi?"

Hej, jak tam wigilia misiaki? Bo u mnie spoko, uśmiałam się. Dostałam od cioci portfel z Hello Kitty, chyba jej się wiek pomylił. Ale i tak było cudnie. Co do rozdziału, to mam wrażenie, że jest jakiś taki nijaki i niedopracowany, nic się w nim nie dzieje... Ale musiałam coś dodać, bo długo nie było rozdziału.


April
- Proszę uważać na słownictwo. Pan Styles jest obecnie w śpiączce, żyje, ale jego stan jest bardzo poważny. Serce się zatrzymało, ale udało nam się go uratować. Nie wiemy, czy pacjent przez najbliższy czas znajdzie tyle sił, by się wybudzić. - powiedział spokojnym głosem lekarz. Miałam ochotę go udusić.
- Ale się obudzi? - zapytałam, cała drżąc.
- Być może. - westchnął i odszedł.
Być może? BYĆ MOŻE?! Kurwa, to wszystko moja wina. Gdybym nie wyszła z domu, on też by nie wyszedł. Co mi strzeliło do głowy? Jestem kopletną idiotką. Zawsze sprowadzam nieszczęścia na innych. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłonie.
- APRIL! POWIEDZ, ŻE ON ŻYJE! HAZZA, NIE ZOSTAWIAJ MNIE! - podbiegł do mnie cały zapłakany Loui.
- Żyje, ale jest w śpiączce i nie wiadomo, czy się obudzi. - wymamrotałam. Louis chyba już nie wytrzymał. Zaczął szlochać. Kiedy już się zmęczył, podkulił nogi w kącie i zaczął pociągać nosem. Reszta tylko siedziała z kamiennymi twarzami. Niall'owi pociekło trochę łez, Zayn'owi też, ale od razu je wytarł. Liam nie okazywał żadnych emocji. Próbowałam być silna, nie płakać, ale to mnie przerosło.
- April, nie płacz. Powiedz, jak to się stało. - usłyszałam bezbarwny głos Liama.
- Pokłóciliśmy się i wyszłam. On pobiegł za mną i samochód go potrącił. - szepnęłam. - Wiem, że teraz pewnie mnie znienawidzicie, ale ja nie chciałam. Nie chciałam go zabić. Ja go kocham.
- April, nie mów tak. To nie twoja wina. Nie chcę być wścibski, ale o co się pokłóciliście? Coś poważnego?
- Wtedy mi się wydawało, że tak. Ale teraz wierzę we wszystko co powiedział. Że to pomyłka, że jej nie pocałował. Że sobie to zmyśliła, że on mnie kocha. Ale mogę już nie mieć szansy mu tego powiedzieć. To było takie błahe, a on przez to teraz umiera.
Harry
Ciemność. Światło. Znowu ciemność. Światło. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że leżę na łące. Podeszła do mnie jakaś lama. Potem zaczeła do mnie mówić. WTF?
- Masz wybór. Obudzisz się. Albo umrzesz. - powiedziała poważnym głosem. Zawahałem się. Tak naprawdę to nie wiedziałem, czy mam ochotę tam wracać. April już mnie nie kocha, nie wierzy w moją wersję zdarzeń. Nie mam po co żyć. Zespół? Lou? W końcu się rozpadniemy, przeze mnie. Bo nie potrafiłbym żyć bez mojej księżniczki.
- Ja... powiedz mi, czy ona mi wybaczy?
- Nie wiem. Musisz zaryzykować. Jednak jest jeden warunek.
- Jaki?
- Jeśli wybierzesz powrót, to nawet jeśli ona ci nie wybaczy, nie możesz próbować tu wracać. Wiem, że ją kochasz. Mogą tobą targać myśli samobójcze. Ale nie poddawaj się. Zostań tam i walcz do samego końca.
- Chce wracać. - powiedziałem pewnie. Musiałem wrócić, chociażby po to, aby ją zobaczyć.
April
Pozwolili mi wejść do sali. Siedziałam i patrzyłam na jego przecudną twarz. Bez wyrazu. Tak bardzo bym chciała, żeby otworzył oczy.
- April. - wychrypiał. Naprawdę?! Budzi się! Złapałam go za rękę.
- Jestem tu. - wyszeptałam. Wtedy otworzył oczy. I znowu poczułam, że mam po co żyć. Bo mogłam patrzeć na niego, mówić do niego. Być przy nim, mieć go przy sobie.
- Wybacz. - powiedział i ponownie je zamknął. Wtedy wszystkie maszyny, do których był podłączony zaczęły przeraźliwie piszczeć. Nie umieraj, proszę, potrzebuję cię!  Do sali wbiegło kilku lekarzy i pielęgniarek. Wyprosili mnie.
- Co się dzieje?! - całe 1D zerwało się z krzeseł.
- On... chyba... - usiadłam.
- Co?! Umarł?! Nie! Idę skoczyć z dachu, nie powstrzymujcie mnie nawet! - Loui zaczął się miotać i szlochać.
- Nie umarł. Otworzył oczy i powiedział "Wybacz". Później znowu je zamknął i wszystko zaczęło piszczeć. Ale go uratują, muszą go uratować. - szlochałam. Tak bardzo go kochałam, a on przeze mnie umierał. Po jakiś 4 godzinach z sali wyszedł lekarz.
- Pan Styles się wybudził. Możecie go odwiedzać, po kolei, pojedynczo. - powiedział lekarz. Wszyscy popchnęliśmy Louisa do drzwi.
Louis
Wszedłem do tej sali. Zobaczyłem go bladego, zlanego potem, z potarganymi loczkami i mnóstwem bandaży, kabelków i innych ustrojstw. Oczy miał zamknięte, a na jego twarzy nie było tego wiecznego uśmiechu. Podszedłem i poczułem łzy na moich policzkach. Dotknąłem jego ręki. Lekko otworzył oczy, ale się nie uśmiechnął.
- Lou. - szepnął. - Wszystko mnie boli.
- Zawołać lekarza?! - spanikowałem.
- Nie. Ale nie mogę się podnieść. Pomóż.
- Nie, masz leżeć. - on w odpowiedzi jęknął i zamknął oczy. - Jesteś zmęczony. Idź spać.
- Muszę... - spróbował podnieść głowę i syknął z bólu - Muszę zobaczyć ... April.
- Dobrze, zaraz ją przyprowadzę. - wyszedłem z sali z uśmiechem na ustach. Sam nawet nie wiem dlaczego się uśmiechałem.
- April, on chce cię widzieć. - powiedziałem do zapłakanej dziewczyny. Podniosła głowę i rzuciła mi pytające spojrzenie.
April
Chciał mnie widzieć. Ale po co? Przecież to przeze mnie musi tu leżeć, będzie pewnie musiał przerwać trasę. Wszystko przeze mnie.
- Harry? - zapytałam niepewnie wchodząc do sali. On od razu otworzył oczy.
- April. Muszę ci coś powiedzieć. - podniósł lekko głowę, ale zaraz ją opuścił i jęknął.
- Boli cię coś?
- Tak właściwie, to wszystko, ale to normalne. Usiądź.
Zrobiłam jak chciał. Złapałam go za rękę i zobaczyłam delikatny uśmiech na jego twarzy.
- Co chciałeś mi powiedzieć? - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem, że wszystko zepsułem. - westchnął. - Nie powinienem proponować tej wyprawy do klubu. Gdyby nie to, nic by się nie stało. Ale chociaż byłem pijany, wiem, że cię nie zdradziłem. Przysięgam, że jej nie pocałowałem. Nawet jej nie znam. Przepraszam.
- To ja powinnam cię przeprosić, za to, że ci nie wierzyłam. Powinnam ci zaufać. Ale już raz komuś zaufałam, a on mnie zranił. Teraz wiem, że ten wypadek, to moja wina. Gdyby nie ja, na pewno nie leżałbyś tu teraz, nie musiałbyś przerywać trasy. Najlepiej by było, jeśli byś w ogóle mnie nie spotkał. Mówiłam, że ściągam nieszczęścia. Tak już mam i nic nie mogę na to poradzić. - zakończyłam swój monolog i spojrzałam na niego.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. I nie gadaj głupot, to, że cię poznałem, to najlepsze co mnie spotkało.
- To ty nie masz za co przepraszać.
- Wybaczysz mi? - zapytał.
- Miałam pytać o to samo.
*kilka tygodni później*
Pogodziliśmy się z Harry'm, na szczęście. Wypisali go już ze szpitala, ale jest za słaby i nie może kontynuować trasy. Musimy więc wracać do Londynu. Może to nawet dobrze? Nie wiem, czy wytrzymałabym jeszcze miesiąc bez Avery.
- Idziemy? - usłyszałam głos Harry'ego.
- Jasne. - wzięłam walizki i wyszłam za nim z budynku.
- Harry, Harry powiedz nam czy będziecie kontynuować trasę? - pytali dziennikarze, za każdym razem inny, ale zawsze to samo pytanie. Zobaczyłam kilka transparentów "Harry zasługujesz na kogoś lepszego niż Charms!" i usłyszałam wyzwiska pod moim adresem. Mimo, że byłam sławna i miałam swoich fanów, fanki Harry'ego mnie nienawidziły. Zignorowałam to wszystko i wsiadłam za Loczkiem do limuzyny. Chciałam jak najszybciej być w Londynie.
- April, przepraszam za nie. Nie wiem co jeszcze mam zrobić, żeby zrozumiały, że cię kocham. - westchnął Harry.
- Nic nie rób, to nie twoja wina. Już nawet się przyzwyczaiłam. - uśmiechnęłam się i poczułam łzy napływające mi do oczu. Odwróciłam głowę, żeby Hazza nie zauważył, ale się nie udało.
- Nie płacz, nie przejmuj się nimi. - powiedział i mnie przytulił.
- Myślisz, że to takie proste? Codziennie słyszę, że nie jestem ciebie warta, że jestem brzydka, gruba i nic nie potrafię. Sama już zaczynam w to wierzyć.
- Oni wszyscy cię nie znają. A poza tym to raczej ja nie jestem ciebie wart. Jesteś śliczna, szczupła i utalentowana. W niczym nie mają racji, a jeśli są twoimi antyfanami, to nie są moi fani.

Ehh, to by było na tyle. 
PS oglądaliście ostatnio Titanica? ^^ Ja tak i oczywiście ryczałam, jak Jack umierał... :)

Nowości. :)

Witam . ; 33 Jak widać , zmieniłam tło bloga . Nie mogłam nic lepszego wymyślić , bo nie potrafię robić nagłówków . Takie trochę zimowe tło , przynajmniej mi się tak kojarzy . : )

Druga część tego posta to świąteczne życzenia dla was wszystkich . <3 Wesołych świąt , szczęśliwego nowego roku 2013 , dobrego jedzenia na stole wigilijnym , miłej atmosfery i fury prezentów . Mam nadzieję , że przynajmniej u was jest śnieg , bo u mnie tylko ciapa . ; / W każdym razie jeśli śniegu u was także nie ma , to życzę wam , aby spadł . : ) Blogowiczkom życzę weny , oczywiście . ; ** No i dla wszystkich Directioners , żebyście wreszcie spotkały/li chłopców z 1D. Kocham was wszystkich , trzymajcie się ciepło !

" We wish you a merry christmas , we wish you a merry christmas and a happy new year ! " : D

Dalej , życzenia dla chłopców z One Direction , chociaż pewnie i tak tego nie przeczytają . : ) Merry Christmas Harry, Louis, Niall, Zayn and Liam ! <3

Jak wiecie , nasz kochany Boo Bear ma dzisiaj urodziny . Więc , Tommo życzę ci wszystkiego czego sobie zażyczysz , bo nie wiem co mógłbyś sobie życzyć . xdd

To chyba tyle , następny rozdział pojawi się niedługo . ;**

Kocham was strasznie mooocno ! Ściskam . ;))



poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 9 : "The other girl?"


Ta daaam! Mamy 9 rozdział! Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Ten rozdział dedykuję Zuzi, krejzolce czy jak tam chcesz. ;)

April
- Jestem zmęczooony. - jęknął Harry, rzucając się na łóżko. Od kilku dni codziennie jesteśmy zmęczeni. Na nic prawie nie ma czasu. Trasa trwa już prawie 2 miesiące. Dopiero półmetek, nie wyobrażam sobie, że jeszcze drugie tyle.
- Ja też.  A wyobrażasz sobie, że jeszcze 2 miesiące? - zapytałam i położyłam się obok niego.
- Nieee. Ja już chcę do domu. - powiedział zduszonym głosem, wtulony w poduszkę.
Minęło tyle czasu, a my z Harry'm nadal jesteśmy razem. To trochę dziwne, bo zazwyczaj w moim życiu wszystko się waliło. Szczęście i radość nigdy długo nie trwało. Ale teraz jest inaczej. Jednak nie mogę pozbyć się myśli, że prędzej czy później, coś się zepsuje.
Harry
Jestem strasznie zmęczony, ale mam ochotę coś robić. Po prostu chyba mam owsiki w tyłku.
- April, idziemy do klubu? - zapytałem i odwróciłem głowę, by na nią spojrzeć. Spała.
- Mhyym...
- Jeśli chcesz, możemy iść spać. - wyszeptałem jej do ucha. Ona w odpowiedzi otworzyła oczy. Nie odezwała się, gapiła się na mnie.
- Co?
- Nic. Idziemy?
- Ale na pewno nie chcesz iść spać?
- Nie. Chodźmy się wyszaleć, jutro może nie być czasu. - powiedziała i weszła do łazienki. Kiedy po 30 minutach wreszcie wróciła, otworzyła szafę i włożyła do niej głowę.
- Co robisz? - uniosłem brwi.
- Szukam torebki. Takiej białej.
- Leży pod łóżkiem.
- Spoko. Nie wnikam, skąd się tam wzięła. - rzuciła mi pytające spojrzenie.    
- To dobrze. - uśmiechnąłem się zalotnie i zacząłem się przebierać.
April
- Harry, pośpiesz dupę! - krzyknęłam.
- Już idę. - usłyszałam. Po chwili stał obok mnie.
- Chodź szybko, bo zaraz któryś z tych przygłupów nas zobaczy, a ja chcę raz iść na imprezę bez nich.
- Dlaczego?
- Wróćmy raz bez Nialla na rękach i Zayn'a rzygającego w krzaki co dwa kroki, okej? - w odpowiedzi Harry zaczął się śmiać.
- Ja mówię całkiem poważnie.
*kilka godzin później*
Jesteśmy w klubie od kilku godzin, a mój chłopak już jest najebany. Ja z nim nie mogę.
- April chodź potańczyć! - usłyszałam jego głos.
- Nie mam już siły! Posiedzę. - uśmiechnęłam się w jego stronę. Po chwili przysiadła się do mnie jakaś całkiem trzeźwa blondynka.
- Hej. Ten z Loczkami co tak wywija na parkiecie, to twój chłopak, prawda? - powiedziała sarkastycznie. O co jej chodzi?
- Tak, a jest jakiś problem?
- Dla mnie problemu nie ma, ale gorzej z tobą. - rzuciłam jej pytające spojrzenie. - Wiesz, on bardzo dobrze całuję.
Łzy napłynęły mi do oczu. Co ona gada? "Nie wierz jej, to oszustka"- usłyszałam w głowie. Ale na co mi się zda jakiś wymyślony głosik w głowie w tej sytuacji?
- Przepraszam co? - wyjąkałam.
- ON BARDZO DOBRZE CAŁUJĘ. - powiedziała, akcentując każde słowo.
Czy Harry mógłby mnie zdradzić? Mówił, że mnie kocha. A jak się kogoś kocha, to nie ma miejsca na drugą osobę, prawda? Zrobić mu awanturę, czy zabrać najpierw do hotelu?
- Harry! - po chwili stał obok mnie. - Idziemy do hotelu.
- Ale dlaczego? Jeszcze wcześnie.
- Musimy sobie wyjaśnić pewną sprawę.
Harry
Super się bawiłem, ale April nagle coś odbiło i chciała wracać. Kiedy już byliśmy w naszym pokoju, zamknęła go na zamek i spojrzała na mnie groźnym wzrokiem. Przez podróż trochę wytrzeźwiałem, więc jakoś tam kontaktowałem.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego jakaś dziewczyna w klubie powiedziała, że się z nią całowałeś? - krzyknęła. Co ona kurwa wygaduje?!
- Jaka dziewczyna? - zapytałem zdezorientowany.
- Ta blondynka, która siedziała obok mnie.
- Ja jej nie znam! - broniłem się. - Nie całowałem jej!
- Więc po cholerę tak powiedziała! - wrzeszczała przez łzy.
- Nie płacz, nie ma o co. Pewnie jakaś zdesperowana fanka. Chcą nas rozdzielić, uwierz mi. Nie zdradziłbym Cię. - chciałem ją przytulić, ale się odsunęła.
- A gdzie byłeś, kiedy cię szukałam? Tańczyłeś i nagle Cię nie było. Znalazłam Cię jak wychodziłeś z jakiegoś schowka. Co tam robiłeś?
Kurwa, kurwa, kurwa, schowek! Poszedłem tam, bo jakaś dziewczyna mówiła, że April tam jest. Szukałem jej i nie mogłem znaleźć, a że nie byłem do końca trzeźwy, to uwierzyłem jej. Jak na złość, tamta weszła za mną i być może była to ta blondynka. Za dużo sobie wyobraziła? Ale nie patrzyłem na twarz, było ciemno. Jednego jestem pewien - nie zdradziłem April. Opowiedziałem jej to, a z każdym moim słowem historia, choć prawdziwa, wydawała się coraz bardziej niedorzeczna.
- Muszę się przejść. - powiedziała i wyszła. Jest środek nocy, a ona nie zna miasta. A jak coś jej się stanie? Odczekałem chwilę i poszedłem za nią.
April
Szłam po ciemnych ulicach kompletnie nie znając celu swojej "przechadzki". Chciałam tylko przez chwilę być sama. Przeszłam przez ciemną ulicę i usłyszałam huk. Potem trąbienie. Ujrzałam światła. A w świetle Harry'ego. Na ulicy. Całego w krwi. Wyglądał jakby nie żył. Podbiegłam, ale siedział przy nim już kierowca samochodu, który zapewne go potrącił.
- ŻYJE?! Proszę powiedzieć, że on żyje! - krzyknęłam.
- Żyje, ale... zadzwonię na pogotowie.
Po chwili pojawiła się policja i pogotowie. Zabrali Harry'ego do szpitala, a mnie na przesłuchanie. Byłam "świadkiem wypadku".  Po godzinie nudnych pytań pojechałam do Harry'ego. Wbiegłam do budynku.
- Harry Styles. Gdzie leży Harry Styles? - wydyszałam do recepcjonistki.
- Sala 234. - powiedziała zerkając na ekran komputera.
Przy wskazanym pokoju stał lekarz.
- Co z nim?! - krzyknęłam.
- Pani z rodziny?
- O rodzinie mi będzie tu pan teraz pierdolił. Jestem jego dziewczyną. Czy on żyje?!

Dziękuje za uwagę. :) Aha, bym zapomniała. Wyniki ankiety, jak wiecie, czy zmienić wygląd bloga. Jest 6 głosów, że ten jest spoko, ale lepiej zmienić i 2 głosy za tym, by nie zmieniać. Wychodzi na to, że trzeba jakoś odnowić wygląd bloga. Jeszcze nie wiem, co w tej kwestii zrobić, ale coś wymyślę. Następny rozdział najwcześniej za kilka dni. :)

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 8: "Kiedy Cię poznałem zacząłem coś nowego."


Taaa daaam! Mamy 8! Zapraszam do czytania.

Harry
Co ona powiedziała? Że ona mnie co? Zakręciło mi się w głowie.
- Ty mnie co? - zapytałem cicho.
- Kocham Cię. - odezwała się spokojnym głosem.
- Naprawdę? I nie mówisz tego, żeby poprawić mi humor?
- Ni... - przerwała. - Chociaż tak. Chciałam Ci poprawić humor, ale to nie zmienia faktu, że cię kocham.
- Ja Ciebie też. - powiedziałem i zamknąłem oczy. Zastanawiałem się czy to wszystko nie jest snem. Po kilku minutach usłyszałem jej zniecierpliwiony głos.
- Masz zamiar mnie pocałować?
Zaśmiałem się i przybliżyłem do niej. Jej usta były za każdym razem innego smaku. Raz malinowe, raz truskawkowe... Co tak bardzo w niej kocham? Sam nie wiem i to mnie denerwuje.
- Czy to znaczy, że jesteśmy... - nie zdążyłem dokończyć, bo zamknęła mi usta pocałunkiem.
- Zdecydowanie za dużo gadasz. - powiedziała, gdy już się ode mnie oderwała.
- Ale odpowiedz na pytanie.
- Okej. - wzięła głęboki oddech. - Jesteśmy razem.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Podejrzewam, że miałem wyszczerz wszech czasów na twarzy. I na szczęście nie muszę się z nią rozstawać, bo jedzie z nami w trasę!
- Idziemy się przejść? Nie chce mi się siedzieć w domu. - zapytała.
- Jasne. - uśmiechnąłem się. - Idę na spacer z moją dziewczyną. - zaakcentowałem ostatnie słowo. Ona tylko złapała mnie za rękę w odpowiedzi i pociągnęła w stronę drzwi.
April
Powiedziałam mu wszystko i kamień spadł mi z serca. Dzięki Avery byłam już w pełni pewna swoich uczuć i mogłam bez przeszkód być z Harry'm. Bo go kochałam. Zrobiło się trochę ciemno i zimno, a ja miałam na sobie tylko krótką sukienkę i dżinsową kurtkę. Poczułam gęsią skórkę na nogach i rękach. Zadrżałam.
- Zimno ci? - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Niee. - wyjąkałam.
- Nie kłam mi tu. - powiedział, po czym zdjął swoją bluzę i zarzucił mi ją na ramiona.
- Dzięki. - powiedziałam i złapałam go za rękę. Po chwili usłyszałam jego śmiech.
- Z czego się śmiejesz? - przystanęłam i uniosłam jedną brew.
- Uroczo wyglądasz w tej bluzie.
- I to cię tak śmieszy?
- Tak. A nie może mnie śmieszyć, że moja dziewczyna ma na sobie za dużą bluzę? - zaśmiał się.
- Może, może. - uśmiechnęłam się. On jest taki sweet, kurde mogłabym tak teraz się na niego rzucić i wycałować.
- Mam ochotę cię pocałować. - wypaliłam. On na to wybuchł śmiechem.
- Kocham Cię za to, że jesteś taka...
- Bezpośrednia? Tak, mówił mi to już ktoś. Ale nie zmieniaj tematu. - powiedziałam i zbliżyłam się do niego. Gapił się na mnie tymi swoimi zielonymi, hipnotyzującymi paczadłami z całkiem poważnym wyrazem twarzy. Skąd ta nagła zmiana nastroju? W końcu zaczęło to być trochę krępujące.
- Co?
- Śliczna jesteś. - zarumieniłam się. Wiedziałam, że brzydka nie jestem, ale jeszcze nikt mi tego nie powiedział oprócz Avery. - Wiesz... zastanawiam się, co w tobie tak kocham. I... sam nie wiem.
- Ja za to wiem za co cię kocham.
- Za co?
- Za to, że jesteś. - powiedziałam i go pocałowałam.
*tydzień później*
Harry.
Koncert. Spanie. Koncert. Spanie. Mój rozkład dnia. Kocham trasy, ale czasem są monotonne i męczące. Na szczęście zatrzymaliśmy się na kilka dni w hotelu, tak dla odpoczynku. Co poprawia mój nastrój, kiedy kończymy koncert i jestem zmęczony? April. Bo jest ze mną, bo mogę ją przytulić.
- Harry! Oddaj mi piżamę! To nie jest zabawne! - z rozmyślań wyrwał mnie krzyk April dobiegający z łazienki.
- Ale musisz po nią przyjść!
- Jak, idioto?!
- No normalnie. Musisz wyjść z łazienki, stopa za stopą, a potem podejść do mnie, wziąć piż...
- Wiem jak się chodzi pojebie! Ale jak mam wyjść, kiedy nie mam piżamy?!
- To już należy do ciebie. - po chwili wyszła z łazienki w ręczniku i wyrwała mi z ręki piżamę.
- Jesteś taki wkurzający, że czasami mam ochotę cię rozszarpać. - warknęła. - Nie znudziła ci się jeszcze akcja "zabiorę jej piżamę, będzie śmiesznie"? Bo mi tak.
- Oj no, nie złość się tak. - uśmiechnąłem się.
- To następnym razem wymyśl coś nowego, jeśli już musisz mnie wnerwiać, to niech przynajmniej będzie ciekawie. - rzuciła na odchodne i zniknęła w łazience. Ona się wkurzyła na żarty, czy na serio? Bo nie mogę jej rozszyfrować. Rzuciłem się na łóżko i przykryłem kołdrą. Nie musiałem długo czekać, aż April znajdzie się obok. Odwróciła się do mnie plecami, przesunęła na krawędź łóżka i westchnęła.
- Jesteś zła? - zapytałem i zbliżyłem się do niej.
- Nie. Wcale. - powiedziała ironicznie i odsunęła się jeszcze dalej.
- Przepraszam. Co mam jeszcze zrobić, żebyś się nie gniewała?
- Nic nie rób. Jestem śmiertelnie obrażona.
- Przepraszaaaaaam! O takie coś będziesz się obrażać? Nie przytulisz mnie nawet? Nie zasnę. - powiedziałem i zrobiłem minkę szczeniaczka.
- A obiecasz, że nie zabierzesz mi więcej piżamki? - zapytała słodkim głosikiem.
- Obiecuje. Wymyślę coś innego.
- Doobra. - powiedziała i przytuliła się do mnie. Jak ja kocham mieć ją blisko.
April
Normalnie kocham tą trasę! Trochę męcząca, ale pierwszy raz czuję się doceniona. Ludzie proszą o moje solówki. W gazetach piszą, że jeszcze nigdy członek zespołu nie stał się tak sławny w tak krótkim czasie. Naprawdę jestem sławna? O tym zawsze marzyłam. Żeby wszyscy mnie znali, doceniali i szanowali. Żeby wiedzieli kim jest April Charms. Na razie jeszcze niektórzy mnie kojarzą jako "dziewczynę Harry'ego Stylesa", ale jak dla mnie okej. A najważniejsze jest to, że go kocham, on kocha mnie i jesteśmy szczęśliwi. Aż za słitowo, prawda? To trochę dziwne. Czuję się, jakbym się urodziła na nowo, jakby tamtego życia nie było. Domu Dziecka, Josh'a i tych wszystkich świństw. Zwierzyłam się z tego Harry'emu.
- Czuję, że zamknęłam pewien rozdział mojego życia i zaczynam nowy... - dodałam. - Czy to nie dziwne?
- Ja czuję się tak samo, April. Kiedy Cię poznałem zacząłem coś nowego. - powiedział Hazza.

Trochę krótki i praktycznie nic ciekawego się nie dzieje, ale za długo mnie nie było, musiałam coś wyskrobać. Obiecuję, że następny będzie ciekawszy. :)

 Hazza wygląda tak uroczo z tym wyszczerzem ! ^^ i Lou jak tańczyy. <3


niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 7 : "Kocham Cię"


*oczami April*
Wybiegłam z domu i wsiadłam w taksówkę. Jazda dłużyła się niemiłosiernie. Kiedy zbliżaliśmy się do celu, zaczęłam mieć wątpliwości. Po co ja w ogóle tam jadę? "Żeby mu powiedzieć, że go kochasz" - usłyszałam w głowie cichy głosik. Kiedy jestem zdenerwowana do głowy przychodzą mi dziwne myśli, tak też było i tym razem. Pomyślałam o gadającej lamie. Widać miała rację.
- Dziękuje, dobranoc! - krzyknęłam do taksówkarza i podbiegłam do drzwi domu One Direction. Zapukałam, a raczej załomotałam w drzwi i wzięłam głęboki oddech. To tylko dwa słowa, których już jestem pewna. Więc dlaczego się tak denerwuję?
- Hej April. Harry jest u siebie. - otworzył mi Louis z marchewką w ręce.
- Dzięki. - powiedziałam i weszłam na górę. - Harry, mogę wejść? - zapytałam, pukając do drzwi pokoju Loczka.
- Chce być sam! - usłyszałam w odpowiedzi.
- To ja, April. Musimy pogadać.
- Wejdź.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Harry'ego na łóżku z głową w poduszce. Usiadłam obok i spuściłam głowę.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Loczek podniósł głowę i usiadł. O Matko Święta! - Co ci się stało?! Pod jego okiem widniał wielki siniak.
- Ja... przewróciłem się.  - spróbowałam dotknąć opuchlizny, ale syknął z bólu.
- Czekaj, przyniosę lód. - wstałam i zeszłam na dół. Jak podejrzewałam, na górze dramat, a na dole komedia. Niall przytulony do chipsów, Liam śpiewający "Gotta be you", Lou tańczy z marchewką, a Zayn odstawia macarenę. Poszłam po lód i wróciłam na górę. Przyłożyłam Loczkowi do siniaka i utonęłam w jego oczach. Były smutne. Przeze mnie.
- O czym chciałaś porozmawiać?
- Ja... mam ci coś do powiedzenia.
- To już wiem, ale co? - no już, April... dwa słowa!
- No więc... ja, ten... no... yhhh, to za trudne! - wyrzuciłam z siebie i położyłam się na łóżku. Loczek odłożył lód i po chwili leżał obok mnie.
- Co jest trudne? April, przepraszam za ten pocałunek, ale... ja... to był taki odruch i... - przerwałam mu pocałunkiem. Uznałam, że przynajmniej przestanie gadać.
- Taki odruch. - mrugnęłam do niego, kiedy już się od siebie oderwaliśmy. - Kocham Cię.

Bardzo krótki, przepraszam nie mam weny. Pozdrawiam i liczę na komentarze!